Agnieszka Baczewska
Na plac zabaw .. z telefonem!
- Lubisz chodzić na plac zabaw?
- Tak.
- A co najchętniej tam robisz?
- Siedzę na telefonie.
- A coś jeszcze tam robisz?
- Nie ..
Ten krótki dialog powyżej mówi wszystko, a odbyłam go ostatnio podczas oceny rozwoju procesów sensorycznych z 6-letnim chłopcem. Chociaż jego mowa była naprawdę niewyraźna, to o swoich osiągnięciach w grze online oraz o ulubionym youtuberze (!) opowiadał z ogromną energią.
Mowa to aktywność lewopółkulowa, chociaż oczywiście również prawa półkula ma swój warty wspomnienia udział w jej rozwoju, ma wpływ chociażby na prozodię.
Należy pamiętać, że rozwój mowy w znacznym stopniu kształtują doświadczenia i chociaż wydaje się, że człowiek od urodzenia zatopiony jest w świecie mowy, to jednak nie zawsze – a raczej coraz częściej – oddziaływanie językowe jest niewłaściwe.
Najbardziej chłonny na wiedzę językową – w tym reguły gramatyczne – jest mózg do ok. 6-7 roku życia. Po tym krytycznym okresie zdolność ta stale się zmniejsza. Dlaczego? Sekret tkwi w plastyczności mózgu – jego fenomenalnej zdolności do tworzenia nowych połączeń neuronalnych, przeorganizowywania się, uczenia się i adaptacji. A ta z wiekiem po prostu spada (wystarczy pomyśleć ile czasu zabiera nam, dorosłym opanowywanie czynności takich jak obsługa komputera, jazda na rolkach czy nauka języka w porównaniu do naszych latorośli). Kochani Rodzice! Czasy, gdy rozgłaszanie na prawo i lewo, że nasz maluch tak genialnie śmiga po smartfonie w wieku 2 lat było powodem do dumy, już dawno przeminęły. Teraz jest to – NIESTETY – powszechna umiejętność i naprawdę nie najlepiej świadczy to o nas, jako rodzicach.
Współczesne dziecko jest przestymulowane bodźcami prawopółkulowymi (tu grozą zawiewają wszystkie ekraniki, ekrany i ekraniska), doświadcza natomiast niewystarczająco stymulacji lewopółkulowych. Oczywiście intensywny rozwój lewej półkuli zaczyna się – w zależności od źródła – ok. 6 – 7 r. ż., jednak tak dramatycznie nierównomierna stymulacja półkul we wczesnych latach doprowadza do niepokojących szkód w rozwoju dziecka. Wszędzie, dosłownie wszędzie można zaobserwować obrazek – znak naszych czasów – dziecko, jeszcze maluszek – z nosem w telefonie lub tablecie: w poczekalni u lekarza, w autobusie, w wózku, w wózku sklepowym, w foteliku samochodowym i – jak się okazuje – na placu zabaw. Zastanawiam się, co nasi rodzice robili z nami w takich sytuacjach i jak to przeżyli? Jak my to przeżyliśmy? (Dodam od razu dla jasności, że nie byłam bita ani terroryzowana). Nadmierna stymulacja prawej półkuli blokuje lewą i w rezultacie – jednym z wielu - mowa rozwija się z opóźnieniem. Brak naturalnych sytuacji komunikacyjnych ogranicza zdolności do czynnego korzystania z mowy, myślenia logicznego i analogicznego, myślenia przyczynowo-skutkowego, przetwarzania sekwencyjnego, słownik czynny się nie wzbogaca, a bierny krąży wokół tematyki wyświetlanej na ekranie. Słowa odbierane z elektroniki to słowa bierne. Dialog z drugą osobą to stymulacja lewej półkuli.
Ekran to dystraktor, byt doprowadzający do deprywacji sensorycznej i przebodźcowujący zarazem. Z jednej strony hamuje rozwój mowy, ruchu, motoryki. A z drugiej elektronika bombarduje bodźcami głównie wzrokowymi, a także słuchowymi. Na pęczki mamy teraz dzieciaki absolutnie nieskoordynowane, z obniżonym napięciem centralnym, z wadą postawy, z deficytem uwagi i trudnościami w autoregulacji, z zaburzeniami przetwarzania słuchowego i wzrokowego. Czym innym jest zbudowanie domu w Minecraft w wirtualnym świecie, a czym innym zbudowanie domu z klocków Lego w pokoju na podłodze. Nadmierne spędzanie czasu przed ekranem osłabia koncentrację dziecka, uwagę i pamięć, a to negatywnie wpływa na proces uczenia się. W ciągu 30 sekund patrzenia w ekran otrzymujemy tyle informacji, ile uzyskamy po przeczytaniu wielu stron w książce. Nic więc dziwnego, że już na czwartej linijce tekstu dziecko zaczyna się nudzić, rozglądać, szukać szybkich rozwiązań i kolejnych stymulacji. Mózg przyzwyczajony do ekranu nie będzie chciał kolorować skomplikowanych kolorowanek czy czytać bajek bogatych w opisy, bo to przecież takie nudne i czasochłonne! Ekran może zaburzać sen – wcześniej pisałam o wpływie światła błękitnego na proces zasypiania. Może też powodować nerwowość i nadpobudliwość. Elektronika to nie remedium na nudę, sposób na niejadka, pozory troski rodzicielskiej. A nie oszukujmy się, dziecko zatopione w ekranie, to dziecko bezproblemowe … do czasu – do czasu, aż zechcemy zabrać im ten ekran, aż poprosimy, by pomogło w domu, pobawiło z młodszym rodzeństwem, pograło w piłkę, odrobiło lekcje … - no cóż! – sami prosimy się o kłopoty.
Czasami chwila nudy jest kreatywna, daje wytchnienie mózgowi i receptorom, odcina od przestymulowania. Układ nerwowy w stanie ciągłego przebodźcowania i alertu kiedyś po prostu nie wytrzyma.
A może zamiast naładowanego na maksa telefonu przygotować torbę-niezbędnik, która zajmie nasze dziecko w czasie, gdy musimy trochę na coś poczekać.

Można też:
- pograć w państwa miasta - w uproszczonej wersji nawet z 6-latkiem,
- pograć w gry językowe , np. kolejne słowo na literę, na którą skończyło się poprzednie - ha! przetwarzanie słuchowe, wszystkie słowa na literkę ... , wszystkie owoce itp., itd.,
- pobawić się w skojarzenia,
- pobawić w: co by było, gdyby ...
- porobić do siebie głupie miny,
- poćwiczyć zalecenia logopedyczne,
- pograć w: z czego składa się .... - i tu np. rower :),
- opisywać jakiś przedmiot na podstawie jego zastosowania czy cech nie podając nazwy, a rodzic/ dziecko zgaduje, co to może być,
- budować zdanie-tasiemca: na zmianę powtarzamy to, co zostało już powiedziane i dokładamy jedno własne słowo,
- pograć w króla ciszy :) Tak! Uczmy dzieci właściwych zachowań! Nie każdy w otoczeniu ma ochotę słuchać świdrujących dźwięków z telefonu czy wrzasków naszej rozbrykanej pociechy.
Czekanie jest trudne i warto wyrazić słowa uznania, gdy uda nam się wyjść z tego zwycięsko:)